wtorek, 4 października 2016

Relacje damsko-męskie

Nie należę do osób władczych. Totalnie nie wpisuję się w kanon kobiety ze stali, niezależnej i samowystarczalnej. Takiej, dla której facet może być tylko dodatkiem- jak sos do ziemniaków (z sosem smakują lepiej, ale i bez się zje), jeśli oczywiście wpasuje się w skrzętnie przemyślany szablon MĘŻCZYZNY IDEALNEGO, w przeciwnym razie zaliczy solidnego OUTa z mojego życia, a ja nawet przez chwilę za nim nie zapłaczę, w końcu "nie był mnie wart". Co więcej szlak mnie trafia, kiedy słucham takich lasek, co to mogą mieć każdego, lasek, którym trzeba padać do stóp w każdy nieparzysty dzień miesiąca, coby nie czuły się zaniedbane i niedopieszczone, lasek, które uważają, że nie muszą się starać, a bycie z nimi powinno być dla kolesia wystarczającą nagrodą, lasek wychowanych na poradnikach w stylu "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy?", które nie dadzą rady podjąć decyzji bez uprzedniego sprawdzenia w swojej "bliblii", czy aby na pewno zrobią dobrze i po raz kolejny udowodnią, że nikt im nie będzie w kaszę dmuchać. Cholera,nawet nie wiecie jak bardzo rośnie we mnie poczucie zażenowania, kiedy dochodzę do wniosku, ze żyję w czasach, w których powinnam się wstydzić tego, że zrobiłam mojemu mężczyźnie obiad, czy wstałam pięć minut wcześniej by mojemu ukochanemu przygotować kanapki do pracy, bo przecież "rączki ma", "się nauczy wygodny i nic sam nie zrobi", "kobiety już nie są od tego by zbierać brudne skarpety po pokoju z uśmiechem na twarzy" - prawda, nie są, ale co jeśli ja lubię wyprasować chłopakowi koszulkę, rozwiesić na suszarce wyprane gacie? Co jeśli szczęście daje mi sprawianie przyjemności drugiej osobie, troska o nią, pokazywanie, takimi małymi gestami, że jest dla mnie ważna. Kocham w moim związku to zdrowe podejście, to że kiedy mam ochotę na lody mój facet bez żalu pogna do sklepu, a ja w tym czasie zrobię coś co go odciąży i ułatwi mu życie. Mam nadzieję, że to zdrowe- z mojego punktu widzenia, podejście będzie nam towarzyszyć już zawsze, bo żeby wymagać od kogoś, trzeba dać coś od siebie. Nigdy nie chcę stać się kobietą roszczeniową, bo wiem, że nikt z taką zbyt długo nie wytrzyma, a lista moich potrzeb zamiast się kurczyć, będzie się wydłużać, przez co nigdy nie będę w 100 % zadowolona. Nie mówię, że mamy zmienić się w kury domowe i być na każde zawołanie drugiej połowy- przyznam nawet, zupełnie szczerze, że czasami zazdroszczę tym silnym babkom, które same są w stanie poradzić sobie dosłownie ze wszystkim, ale jeśli nie jesteś takim egzemplarzem to po prostu nie staraj się na siłę nim być... ludzie są różni i to, że potrzebujesz mężczyzny i czasami bywasz słaba nie jest powodem do wstydu. Przynajmniej ja się już tego nie wstydzę.

4 komentarze:

  1. Uważam, że jestem silną babką! Byłam z nim sześć lat- troszczyłam jak o dziecko, kochałam tak, że brakowało mi tchu... Mija pół roku od rozstania- stanęłam na nogi i odżyłam- to była dobra decyzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się wobec tego, że cała ta trudna sytuacja wyszła Ci na dobre :) jeszcze więcej sił życzę i cudownej miłości! :)

      Usuń
  2. Piękne fotki i dobry tekst. Chyba mamy podobne poglądy :)))

    www.vintageBELAmour.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń